Popołudnie, koło godziny dziewiętnastej. Idziemy na dworzec autobusowy, bo marne 10 minut zostało do odjazdu. Na parking wjeżdża bus.
-... to ten?
- nieeee, napisane, że Berlin.
- ale Praga też!
Chwila ciszy.
-...ale my do Krakowa jedziemy.
Czyli o tym: dlaczego skazuje się na całonocne podróże autobusami, dlaczego robię bezsensowne zdjęcia restauracyjnym krzesłom i stolikom i jak to możliwe, że zapominając na co dzień zabierać ze sobą głowę jeszcze żyję.